Cisza i tajemnicze szelesty a może szepty pilnujących to miejsce aniołów. Gęste i wysokie trawy pomieszane z chwastami których już bardzo dawno nikt tutaj nie kosił. Brak śpiewu ptaków i powiew zimnego wiatru mimo upalnego, lipcowego dnia. To miejsce, to ruiny kościoła na wyspie nazywane Loret znajdujące się niedaleko miejscowości Chodel. Byłem tam całkiem sam i poczułem się dość dziwnie. Wokół stare ściany z widocznymi fragmentami zdobień i miejscem po cudownym obrazie przed którym przed wiekami modliły się tłumy pielgrzymów. Teraz nie ma już nic a gdy spojrzymy do góry zamiast barwnego sklepienia kościoła zobaczymy niebieskie niebo a ciemną nocą gwiazdy. Kto tu przyjdzie po zmierzchu może usłyszeć płacz i szloch a czasem zobaczyć jasną postać która co noc sunie między ruinami. Takie historie opowiadają najstarsi mieszkańcy pobliskiego Chodla i z dnia na dzień jest ich coraz mniej. Młodzi nie znają tego miejsca a jeśli to tylko nieliczni którzy pragną odkrywać tajemnice tak jak ja.
Nie prowadzą tu żadne drogowskazy, nie znajdziemy opisu tego miejsca w żadnym popularnym przewodniku i także w sieci trudno znaleźć coś więcej niż to co piszą pozostali. Dość trudno jest się tutaj dostać a gdy już jesteśmy nad brzegiem stawu możemy zimą przejść po lodzie a latem przepłynąć łodzią jeśli oczywiście dostaniemy zgodę od jej właściciela który obok mieszka. Ja zgodę dostałem i po wysłuchaniu legend z mocną herbatką wsiadłem do ciężkiej, metalowej łódki, złapałem za wiosła i w drogę. Gdy dotarłem do wyspy przypomniałem sobie słowa właściciela aby łódź przywiązać do brzegu bo w przeciwnym razie nie wrócimy. Przywiązałem więc łódkę do mocnego krzaka i ruszyłem przez zarośla by po chwili wejść do świątyni. Wewnątrz już nie było tak łatwo ponieważ wszędzie rosły wysokie chwasty. I cisza, tajemnicze szepty...
Skąd te ruiny kościoła na wyspie? Wszystko bierze swój początek przed wiekami w odległej przeszłości w 1616 roku gdy w tym miejscu istniała mała kapliczka z cudownym obrazem Matki Bożej Loretańskiej. Po za tym, że była ona w pół murowana jak widać na ilustracji z 1773 roku to nic więcej o niej nie wiemy. W zachowanym kościelnych archiwach brak jest jakichkolwiek nawet najdrobniejszych informacji o jej wyglądzie. 5 sierpnia 1736 roku ksiądz Denhof, kanonik krakowski założył i poświęcił kamień węgielny pod mury nowego kościoła. Zasadnicze prace budowlane ukończono zapewne już w 1750 roku gdyż taka data "A.D. 1750" widoczna jest nad głównym wejściem w fasadzie zachodniej. Nie wiadomo też kto był autorem projektu kościoła, wszelkie dokumenty znalezione milczą na ten temat. Z powodu braku materiałów źródłowych nie możemy także powiedzieć kiedy nastąpiła jego konsekracja i kto jej dokonał. Jedyna wzmianka, że świątynia była konsekrowana pochodzi z roku 1781.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz